Beksa!

„Czułość którą gromadzę w sobie dla ciebie
niby skąpiec monety niby wieczność minuty
czułość którą niosę co wieczór
w porosłych nerwami ramionach
którą wypełniony zatrzymuję się przed progiem
i szukam słowa
i niby rzeźbiarz przed bryłą gliny
długo stoję przed drzwiami
to ja

To ja – mówię
przyszedłem – mówię
chodź – mówię
i każdy gest wydaje mi się niepełny
każde słowo…”

SDM – Czułość

Idzie wiosna, z naręczem kwiatów, zapachów, uśmiechów. Naręczem ludzi, obowiązków, szału, pracy.

Nadchodzą słoneczne dni, ludzie wtedy też są bardziej promienni. Mniej kłamią, więcej się uśmiechają i mniej mają jadu. Może to całe zło, to nie jest wina tego, że są źli.Może to wina tego, że serca im gniją od wilgoci, deszczu, zimna… A na wiosnę wszystko kwitnie. Ich serca. Nie wiem.

Tak czasem myślę, że tracę czujność. Jestem na ogół przebiegła, z chłodnym, analitycznym podejściem do ludzi. Wzruszam ramionami, kiedy mówią, bo słowa nic nie znaczą. Widzę co robią, co lubią i po tym oceniam.

Oceniam – często. To czasem błąd, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ktoś, kto nie ocenia ludzi. Każdy. A jak ktoś mówi, ze nie, to kłamie.

„Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, ile tak naprawdę osób było dla Ciebie ważnych? Mam na myśli ludzi, którzy coś zmienili w Twoim życiu. Zwykle jest ich bardzo mało.”

– Care Santos

Są tacy ludzie w moim życiu. Zmienili mnie na lepsze, lub gorsze, choć może nie do końca mieli to w planie. Nie zmienili mnie w zasadzie oni, ale ich zachowania wpłynęły na moje postrzeganie świata. Wiem, że ja również zmieniłam podejście kilku osób do ludzi, do rzeczy, do świata.

Ludzie wzajemnie się uzupełniają. W biegiem lat docierają się. Opuszczając rodzinny dom, masz światopogląd ukształtowany przez rodziców, później spotykasz się z ludźmi z zupełnie innych środowisk i okazuje się, że jak tak się zastanowić, to mogą mieć rację w różnych sprawach. Że może nie taki diabeł straszny, jak rodzice mówili, albo, że to nie takie dobre, jak się wydawało. Poszerzamy horyzonty, albo wręcz odwrotnie.

Gubimy delikatność, nie umiemy rozmawiać. Pisanie, bardzo często zamienia się w pismo obrazkowe, bo łatwiej wysłać emotkę, niż napisać zdanie, które odda emocje.

Wiesz, czekam. Nie wiem tylko na co, ale czekam. Pisałam jakiś czas temu, ze średnio co dwa lata coś wybucha, no i jakby czekam na to jebudu. Dzieje się wokół mnie tyle rzeczy, tyle ważnych rzeczy, a ja się czuję jak w poczekalni dworca. Siedzę sobie na ławeczce, pociągi ważnych rzeczy jadą na wschód i zachód, właśnie odjechał kolejny autobus rejsowy, ktoś kogoś odprowadził, ktoś płacze, bo właśnie się wita, a ja siedzę. Siedzę i czekam na rzeczy wielkie. W korytarzu, w poczekalni. Wzruszam ramionami, kiedy ktoś okaże się chamem, uśmiechnę się do dziecka i do psa. Czekam.

Kupiłam nawet bukiet tulipanów. Jakbym może czekała na kogoś ważnego. Mam wrażenie, że już to przerabiałam. Rok temu kupowałam kwiaty co tydzień i biegłam z nimi do babci. Chciała doczekać wiosny. Chciałam jej ją przynieść. Naręcza wiosny. A teraz kupuję kwiaty i stawiam na swoim stole. Oczywiście, jako kobieta, wolałabym odstać je od kuriera, który przyniesie mi te badylątka do pracy z liścikiem „uśmiechnij się”, ale niestety świat ma deficyt romantyków i muszę sobie z tym radzić. Czytam więc wieczorami Osiecką, (jak w poczekalni!).

A życie przecież może być takie proste. Jeśli kogoś lubisz, to mu to pokaż, jeśli kochasz, to kochaj z całym bagażem, jeśli nienawidzisz, to nie udawaj, że jest inaczej, że lubisz, że w oczy przyjaciel, a za plecami wróg.

Może czekam właśnie na coś, co sprawi, że wsiądę do odpowiedniego pociągu i odjadę.

A Ty, masz już swój bilet?

K.

3 myśli w temacie “Beksa!

Dodaj komentarz